Zajmuję się realizacją sesji
fotograficznych w ramach popularyzacji nauki i komercjalizacji wiedzy we
współpracy z Polską Akademią Nauk, Fundacją na rzecz Nauki Polskiej,
Uniwersytetem Warszawskim, Politechniką oraz laboratoriami badawczymi
różnych rejonów Polski. Dwie podstawowe specjalizacje w ramach
powyższego dotyczą portretów naukowców w laboratoriach oraz reportaży z
wydarzeń. Jednak, podobnie jak i aparatura sama w sobie, eksperymenty
sensu stricto również leżą w zakresie moich zainteresowań.
Uczestniczyłem w warsztatach fotograficznych prowadzonych przez Felice
Frankel- autorkę najbardziej spektakularnych ujęć we współczesnej
fotografii naukowej, realizowanych w laboratoriach całego świata;
publikowanych w licznych książkach i niezliczonych tytułach prasowych.
Sam również miałem okazję prowadzić wykłady na temat fotografii dla
studentów Uniwersytetu Warszawskiego.
Współpracując z naukowcami, bardzo często spotykam
się "na dzień dobry" z reakcją wręcz alergiczną na hasła: fotograf,
dziennikarz, popularyzacja, promocja. Szczególnie przedstawiciele
tradycyjnej szkoły zakładającej pracę naukową dla samej nauki, nie
dostrzegają potrzeby dzielenia się swoimi osiągnięciami z szerszym
odbiorcą. A to jest podstawowy błąd, pomijający kontekst postępu
cywilizacyjnego. Współczesny świat, również naukowy, oparty o nowoczesne
media obrazkowe (głównie Internet, telewizję oraz magazyny popularno
naukowe), również w kontekście finansowym, nie istnieje bez promocji.
Bowiem wszelkie dotacje na rozwój, płynące przede wszystkim z Unii
Europejskiej; cały proces patentowania wynalazków i odkryć; w końcu
wybicie się ponad konkurencję z różnych stron świata, wymaga myślenia
wielopłaszczyznowego. Właśnie dlatego na stanowiskach kierowniczych
instytucji naukowych państw trochę bardziej rozwiniętych cywilizacyjnie
od Polski, stoją świetni menadżerowie, którzy oprócz dokonań naukowych
uznanych na świecie, mają zmysł organizacyjny pozwalający łączyć pasję
naukową z talentem do zdobywania funduszy i zwracania uwagi na potrzeby
własnych placówek. Począwszy od pracy u podstaw w ramach popularyzacji
wśród najmłodszych, podczas pikników i wycieczek po laboratoriach,
skończywszy na konferencjach i sympozjach, istotne jest dopasowanie
formy przekazu do odbiorców. Dobrze jest uświadomić sobie jak znaczącą
rolę dla nawiązania i ugruntowania pozycji, ma szereg elementów
wykraczających poza sztampowe podejście oparte o suchą informację tylko
okazjonalnie wzbogacaną plastikowymi długopisami z nadrukowanym logo.
Potrzebny jest kompleksowy system identyfikacji wizualnej z szerokim
spektrum rażenia. W końcu każdy Instytut i placówka badawcza stanowi
swoistą markę o którą warto zadbać również w relacjach
placówka-człowiek, naukowiec-naukowiec, tworząc w jej otoczeniu
świadomość instytucji przyjaznej ludziom. Do wykonania jest również
spora praca na płaszczyźnie zaszczepiania w młodych ludziach fascynacji
wiedzą poprzez dotarcie do nich kanałami nowoczesnej dystrybucji, do
której ci przyszli absolwenci wyższych uczelni mają dostęp już dzisiaj.
Współcześnie, umiarkowanym
nakładem środków finansowych, przy jednoczesnym zaangażowaniu
kreatywności i otwartości, połączonej ze świadomością czasów, w których
żyjemy, można skutecznie wypromować również koncepcje, które z pozoru
nie posiadają kształtów łatwych do rozpoznania. Również nauka, która
przeciętnemu zjadaczowi chleba i uczniakowi spędzającemu każdą chwilę w
Internecie, kojarząca się z przeintelektualizowanymi dysputami o
zagadnieniach tak samo nudnych jak i skomplikowanych, może okazać się
fascynująca i warta zainteresowania. Do tego potrzebne jest jednak
przewartościowanie priorytetów ludzi, którzy tę naukę tworzą. I właśnie
w tym miejscu wkraczam ja, ze swoim aparatem fotograficznym. Potrafię
reakcje alergiczne łagodzić, własną pracą i entuzjazmem zarażając tych
wszystkich, którzy widzą we mnie jedynie osobnika dezorganizującego
"dobrze" ułożoną pracę. Nigdy nie wiem co zastanę na miejscu sesji
fotograficznej dlatego zawsze przygotowuję się możliwie najbardziej
kompleksowo, zarówno pod względem sprzętowym, jak i mentalnym. Wprawdzie
ukończyłem dwa fakultety ale z całą pewnością nie jestem naukowcem,
zatem bardzo często tematyka zdjęć jest dla mnie czymś całkiem nowym.
Owocuje to ciekawymi, plastycznymi efektami widocznymi na
zdjęciach poniżej. Jeżeli dołożymy do tego lata pracy twórczej;
fascynację kinematografią przygodową, sci-fi i fantazy; wrodzoną
ciekawość świata i pogodne usposobienie delikatnie oderwane od szarej
rzeczywistości, możecie Państwo wyobrazić sobie styl mojej pracy bogaty
we wdrapywanie się na parapety, wchodzenie za aparaturę ściśle
przylegająca do ścian i wyprowadzanie bogu ducha winnych naukowców, z
szaroburych ścian laboratoriów pamiętających Gierka, poza granicę
oddzielającą realia poważnej nauki, od świata opartego o przymrużenie
oka. |